Autorka


W pomieszczeniu panował półmrok, jedynie drobne płomyki świec odbijały swój blask na wypolerowanych blatach stołów. Ściany w ciepłych barwach zachęcały przechodniów swoją przytulnością, a przez uchylone lekko drzwi dobiegała spokojna, relaksująca muzyka.
   W najbardziej oddalonym od drzwi wejściowych kącie restauracji stał średniej wielkości stolik, nakryty beżowym obrusem, a przy nim siedziała para. Dookoła otoczeni byli parawanem i bujną roślinnością, które dawały im bezcenne poczucie prywatności. Na jednym z pustych krzeseł leżał olbrzymi bukiet różowych gerber, a w dłoniach obydwojga spoczywały kieliszki z czerwonym winem. Kelner, który właśnie podchodził zerknął na młodą kobietę i uśmiechnął się ciepło, kładąc przed nią talerz z parującym posiłkiem. Gdy odgarniała z twarzy włosy, zauważył błysk w okolicach jej palców. Chwilę później spostrzegł pierścionek, zapewne zaręczynowy, wykonany z platyny i zwieńczony różowym diamentem. Przełknął ślinę, położył talerz przed mężczyzną w średnim wieku, i życząc im smacznego, ulotnił się.
  Zjedli kolację, swobodnie rozmawiając i żartując, a gdy puste talerze po tiramisu zniknęły z ich stolika, mężczyzna wyciągnął z kieszeni marynarki pudełko i delikatnie przesunął je po obrusie w kierunku ukochanej. Kobieta sięgnęła po nie niepewnie, po czym otworzyła i jej oczom ukazał się cudowny Rolex, o którym od zawsze marzyła.
 - Oszalałeś – zaśmiała się lekko, po czym zamknęła klapkę pudełka i odłożyła je na bok. – Nie masz na co wydawać pieniędzy?
 - Tylko raz obchodzi się ćwierćwiecze – zaśmiał się lekko i puścił jej perskie oko. – Jak się czujesz?
 - Cudownie – jej usta wygięły się w zadowoleniu. – Mam dwadzieścia pięć lat. Niesamowite.
 - Zaskakujesz mnie – skomentował, podnosząc kieliszek do ust i upił mały łyk. – Ja, świętując te urodziny byłem zalany, zaćpany i obudziłem się w mieszkaniu dziewczyny, której przedtem a oczy nie widziałem.
 - Interesujące, nigdy wcześniej nie opowiadałeś mi tej historii – wtrąciła, posyłając mu podejrzliwe spojrzenie.
 - Nie chcesz jej znać – pokiwał głową z dezaprobatą. – A tak wracając, jesteś szczęśliwa?
 - Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo – oparła się wygodniej i skrzyżowała ręce na piersi. – Mam cudownego narzeczonego, zaplanowane życie i jak na razie wszystko idzie po mojej myśli.
 - To znaczy?
 - Kiedy miałam siedemnaście lat, marzyłam tylko o jednym. Chciałam skończyć studia, pracować jako nauczyciel, znaleźć męża i założyć z nim cudowny dom. Połowa już się spełniła, a popatrz, jak daleko mi do pięćdziesiątki! – wzruszyła lekko ramionami, po czym kontynuowała: - Wiesz, jak wyobrażam sobie swoje życie szesnastego września za… pięć lat? Moje urodziny będziemy świętować w czwórkę, w naszym domu, który już będzie wybudowany. Zaprosimy rodzinę i przyjaciół, urządzimy grilla. Wieczorem przeniesiemy się do salonu, położymy dzieci spać, poczęstujemy gości winem, a kiedy wyjdą będziemy kochać się do świtu z myślą o tym, co będzie za kolejne pięć lat.
 - Podoba mi się – przyznał i dolał do ich kieliszków jeszcze odrobinę wina. – Znając ciebie właśnie tak będzie. Zawsze musisz dostać w życiu to, czego chcesz, prawda?
 - Tak – uśmiechnęła się. – Tak nauczyli mnie rodzice. Zawsze jest tak, jak zażyczy sobie Krystynka. To niebezpieczne…
 - Nie w twoim przypadku – zaprzeczył blondyn. – Ten twój perfekcjonizm jest raczej pozytywny. A ja zawsze chciałem mieć młodą, piękną żonę, która potrafi doskonale gotować, jest nieco pedantyczna i ma te swoje dziwne przyzwyczajenia.
 - Dziwne?
 - A jaka normalna kobieta nie lubi spać – zaśmiał się lekko i spojrzał na nią czule. – Jaka kobieta nie cierpi róż, truskawek, nie jada czekolady i poje gorzką kawę? Jaka kobieta pije wódkę bez popitki, nosi męski Rolex i wyda wkrótce książkę?
 - Daj spokój – machnęła lekko ręką i dopiła swoje wino. – Idealizujesz mnie. Nie zapomnij, że oprócz tego klnę jak szewc, jestem choleryczką, okropną samosią i zazwyczaj wymagam od ludzi więcej, niż mogą mi dać, co zazwyczaj kończy się jednym wielkim rozczarowaniem.
 - Nie rozumiem skąd w tobie tyle samokrytyki. A poza tym, nie uważasz, że to się nieco kłóci z twoją pracą? – uniósł ku górze brwi. – Masz anielską cierpliwość do dzieci, jesteś doskonałym wychowawcą, ale jeśli chodzi o ludzi dorosłych, to tylko się na nich denerwujesz.
 - Cała ja – wzruszyła ramionami. – Ale i tak mnie kochasz, prawda?
 - Najbardziej na świecie – puścił jej perskie oko po raz kolejny, po czym skinął na kelnera, by uregulować rachunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz