Wyobraź sobie, że stoisz pośrodku pustej ulicy, zewsząd otoczony olbrzymimi hangarami. Jedna, migotająca latarnia zapewnia ci odrobinę widoczności, ale tym samym napawa dziwnym niepokojem. Jesteś tutaj sam i nie masz żadnej broni. Nie wiesz jak stąd uciec. A gdzie ty w ogóle jesteś? Rozglądasz się i dostrzegasz napis na jednej z obdrapanych ścian. „Atlanta Airport”? Nie znasz tego miejsca, więc jedyne, co ci pozostaje to niezauważalnie przemknąć do jakiejś bezpieczniejszej okolicy. W głębi świadomości zdajesz sobie jednak sprawę, że bez względu na to gdzie pójdziesz, nigdzie nie jesteś bezpieczny.
Usłyszałeś hałas. Spłoszony przyklejasz plecy do ściany i powoli przesuwasz się w kierunku rogu. Wysuwasz głowę, milimetr po milimetrze. Jednakże zanim zdążyłeś cokolwiek zauważyć, usłyszałeś huk. Ktoś do ciebie strzelił. Masz szczęście. Chybił.
Zwiewaj stąd!
Pędzisz ile tchu w płucach. Krok, krok. Szybko. Potem przystajesz i rozglądasz się gorączkowo. Musisz znaleźć kryjówkę. Jest. Pod ścianą stoją jakieś stare deski. Jest pod nimi wystarczająco miejsca, byś mógł się schować. Włazisz jak najdalej w szczelinę i przyciągając kolana do piersi, czekasz, aż w okolicy zrobi się bezpieczniej.Znów słyszysz strzały. Są coraz bliżej. W co ty się wpakowałeś? Cicho, ktoś idzie. Kroki. Kroki kilka metrów od ciebie. Na chwilkę przymykasz oczy. Musisz opanować swój strach.
Czujesz to? Czujesz to przerażenie, które przenika przez skórę i pełznie jak wąż prosto do głowy? Czujesz, jak bicie serca przyśpiesza i wali mocno niczym młot w twojej klatce piersiowej? Myślisz, że oni tego nie słyszą? Słyszą, tak jak każdy szczęk twoich zębów, każdy ruch języka. Dreszcze, które przeszywają twoje ciało są ostatnim czynnikiem pobudzającym cię do życia. Boisz się. Boisz… umierasz ze strachu.A potem widzisz długą lufę pistoletu, która wsuwa się pomiędzy deski, wycelowana idealnie pomiędzy twoje puste oczy. I co teraz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz