niedziela, 5 sierpnia 2012

Rozdział IV


 - Cogi? – rzucił w progu zaskoczony Eric. – Co ty tutaj robisz?
 - Stwierdziłam, że samotność to nie jest dobry pomysł na dzisiejszy wieczór – wzruszyła ramionami jak gdyby nic i podniosła się z łóżka, ukazując mu swoje zgrabne nogi i pośladki, praktycznie nie zasłonięte przez koszulkę. Wyminęła go w drzwiach, nie omieszkawszy przy tym lekko się o niego otrzeć. – Idę zrobić nam herbatę.
   Tymczasem niewzruszony Sinner, zdjął z siebie skórzaną kurtkę i odwiesił ja na oparcie fotela. Poszedł do łazienki i zmył z siebie brud całego dnia, a gdy wyszedł, dostrzegł brunetkę, która  doskonale prezentowała się w półleżącej pozycji na jego łóżku. Dwa parujące kubki herbaty stały na etażerce, roznosząc malinowy aromat po całym pomieszczeniu. Podszedł do szafy i wyjął z niej dresowe spodnie, po czym niczym się nie krępując po prostu zrzucił z siebie ręcznik osłaniający biodra. Dziewczyna przyglądała się z uwielbieniem szerokości jego pleców, barkom oraz umięśnionym ramionom, po czym obdarowała go zachęcającym uśmiechem, gdy ubrany odwrócił się w jej kierunku. Przeszedł parę kroków i położył się tuż obok, biorąc do ręki herbatę, którą mu podała.
   Zaczął w ciszy sączyć napój, a gdy kubek opróżnił się do połowy, odstawił go spokojnie na stolik, po czym uczynił to samo z jej. Kiedy ich ręce były wolne, nachylił się nieco nad jej postacią i złożył na wydatnych wargach lekki pocałunek. Mruknęła zadowolona i sekundę później jej ramiona oplotły się wokół męskiej szyi, a jego ręce powędrowały na jej biodra i plecy, delikatnie je gładząc. Uniósł się, ciągnąc brunetkę za sobą i usadowił na swoich udach, a długie, opalone nogi oplotły szczelnie jego biodra, jeszcze bardziej zmniejszającą dystans między nimi. Głębokim pocałunkom nie było końca. Potem przeniosły się na szyje i obojczyki, ramiona. Jego koszulka zleciała z jej ciała szybciej, niż się pojawiła i zanim Olivia zdążyła się zorientować, leżała plecami na pościeli, a Eric schodził językiem coraz niżej, zahaczając o linię białych stringów.

  Po otwarciu oczu Richarda momentalnie poraziły promienie słoneczne. Odwrócił się więc tyłem do okna i jego opadająca ręka napotkała ciało śpiącej obok Nicole. Uśmiechnął się lekko, przyglądając jej twarzy, która nawet podczas snu nie nabrała łagodności. Musiał przyznać, że uwielbiał to. Uwielbiał jej wyraziste kości policzkowe, wąskie, zaciśnięte usta, wiecznie zmarszczone brwi i lodowate, jasnozielone spojrzenie. Dwoma palcami odgarnął z jej czoła grzywkę, by móc w pełni podziwiać  nietypową urodę, lecz dziewczyna sapnęła głośno i uchyliła powieki.
 - Długo jeszcze będziesz się tak gapił? – zapytała swoim typowym, jadowitym tonem.
   Sam nie widział dlaczego, lecz rozczuliły go nagle te słowa. Przyciągnął więc brunetkę do siebie i zanurzył twarz w jej włosach. Znajomy zapach porzeczek i jej bliskość sprawiły, że przed jego oczyma stanęły obrazy zeszłej nocy.
 - Dobrze ci było? – zapytał wesoło, głaszcząc jej nagie plecy i wciąż kurczowo trzymając przy sobie.
 - Bywało lepiej – odpowiedziała krótko, odpychając go od siebie i podniosła z łóżka, ukazując mu chudość swojego ciała w całej okazałości. – Zawieziesz mnie do domu, czy mam dzwonić po taksówkę?
 - Zawiozę – odpowiedział z westchnieniem i idąc w jej ślady zaczął się ubierać.
   Gdy kilkanaście minut później byli pod jej domem, oboje wysiedli i brunet odprowadził ją pod drzwi. Wygrzebała z torby klucze, po czym wsunęła jeden do zamka.
 - Dzięki za podwózkę – mruknęła, gdy drzwi ustąpiły.
 - Nie pocałujesz mnie nawet na „dowidzenia”? –zapytał, uśmiechając się z lekkim niedowierzaniem, oparty o barierkę przy ganku.
 - Nie – rzuciła w odpowiedzi i zniknęła w głębi domu, po czym zatrzasnęła za sobą drzwi.
   Rozczarowany i rozdrażniony Richie wrócił do domu swojej matki, po czym z butelką piwa w ręce zasiadł przed telewizorem. Sony, pies jego matki, od razu do niego przytruchtał i położył pysk na skraju sofy. Chłopak potargał go za uszy, po czym pozwolił wskoczyć na mebel, całkowicie ignorując zakazy swojej rodzicielki. Ucieszony pies zamerdał ogonem i klapnął, zakopując się między poduszki, po czym momentalnie zasnął łbem wtulonym w udo Richie’ go.

   Kolejny dzień przepełniony był straconym na nic czasem. Kiedy więc zapadł zmierzch, Eric postanowił wybrać się do miejskiej biblioteki. I choć oszukiwał się, że robi to tylko ze względu na pracę zaliczeniową, którą musiał oddać do końca przyszłego tygodnia, prawda odbiegała od tego, co sobie wmawiał. W rzeczywistości chciał spotkać tajemniczą blondynkę, poznać odpowiedź na nurtującą go zagadkę i odzyskać swoją ulubioną bejsbolówkę, a mikrobiologia była tylko przykrywką.
   Spakował więc swoje notatki do teczki i wsiadł do ukochanego samochodu, po czym zaparkował pod okazałym budynkiem biblioteki i wszedł do środka. Wewnątrz, jak zwykle, panowała niczym nie zmącona cisza, której strzegła dziwna bibliotekarka. Eric wyminął więc jej stanowisko bezszelestnie i pewnym krokiem przeszedł do interesującego go działu, z nadzieją, że ujrzy tam skuloną nad powieścią dziewczynę. Jakże wielkie było jego rozczarowanie, gdy na podłodze pod regałem dostrzegł jedynie warstewkę kurzu i jakiś papierek. Westchnął więc ciężko i zaczął szukać książek, które były mu potrzebne do napisania kolejnego rozdziału, po czym z nieszczęśliwą miną zabrał się do pracy.
   Po półgodzinie jednak rzucił długopisem o blat stołu, a następnie odchylił się na krześle i przetarł dłonią twarz. Zarówno jego oczy cierpiały od nadmiaru słów, jak i przepracowany mózg. Eric nie nadawał się do pisania referatów i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale w tym momencie nie mógł liczyć na szczęśliwy traf jak dotychczas. Jeśli nie zaliczy tego eseju czeka go.. uh, nawet wolał o tym nie myśleć. Wstał od stołu, i zostawiając swoje rzeczy, przeszedł się nieco po bibliotecznych korytarzach. Musiał wyprostować nogi i zaczekać, aż pomysł na następne zdanie sam wpłynie mu do głowy. Jednakże zamiast myśleć o charakterystyce poszczególnych szczepów wirusów, po jego czaszce obijała się tylko jedna myśl – jak skontaktować się z tą cholerną dziewczyną! Niemoc zaczynała poważnie go irytować i już zamierzał ją wykląć, gdy nagle do głowy wpadł mu wyśmienity pomysł.
 - Przepraszam, czy mogłaby mi pani pomóc? – zapytał cichutko, nachylając się nad siedzącą za kontuarem bibliotekarką.
 - Tak? – odparła równie cicho, nawet nie odrywając wzroku od wypełnianych przez siebie kart.
 - Cóż, sprawa jest dość delikatna – zaczął, po czym na poczekaniu wymyślił krótką historyjkę. Nachylił się w kierunku kobiety i obniżył ton swojego głosu nadając mu seksowności.  – Widzi pani, moja dziewczyna uwielbia czytać książki. I ostatnio wspominała, że w tej bibliotece jest taka jedna, która ją szczególnie interesuje… Chciałbym zrobić jej małą niespodziankę, bo wie pani… Ja tak strasznie ją kocham.
   Podstarzała kobieta uniosła wzrok znad papierów i przyjrzała mu się podejrzliwie, po czym poprawiła na ramieniu szydełkowany sweterek.
 - O jaką książkę chodzi, może uda mi się pomóc – mruknęła i posłała mu świdrujące spojrzenie.
 - Właśnie problem na tym, że nie wiem jaka to książka – westchnął. – Wiem jedynie, że na pewno czytała ją taka blondynka z granatową wstążką we włosach. W piątek. Wyszła zaraz przed zamknięciem.
 - Oh, tak – kobieta uśmiechnęła się lekko, po czym wstała z krzesła i zaczęła iść w kierunku jednej z półek. – Widzisz chłopcze, bo ja mam doskonałą pamięć do twarzy. I pamiętam tamtą dziewczynę, bo była całkiem nowa. Rzadko kiedy pojawia się tutaj ktoś nowy. Tak więc ona wypożyczyła wówczas powieść Jane Austin. Bardzo mnie prosiła, żebym nie wydawała nikomu tej książki przez najbliższe parę dni, ale raczej nie przewiduję czegoś podobnego. Mało kto lubi te stare, przedwojenne wydania…
   Eric nie słuchał już jej wywodu, gdy małymi kroczkami zagłębiała się między półkami. Jedynie wziął do ręki dość cienką, niewielkich rozmiarów powieść o pożółkłych kartkach. Szepnął „dziękuję”, po czym oddalił się do swojego stolika.
 - Emma – przeczytał szeptem tytuł, po czym przejechał palcem po chropowatej powierzchni napisu. Przewrócił stronę i zaczął czytać.
   „Emma  Woodhouse,  osóbka  przystojna,  inteligentna  i  bogata,  posiadająca  wygodnie
urządzony dom i obdarzona szczęśliwym usposobieniem, otrzymała, zda się, wszelkie dary, jakie
życie ofiarować może; toteż przeżyła  blisko dwadzieścia jeden lat na świecie bez większych
 powodów do zmartwień i niezadowolenia.
   Była młodszą z dwóch córek najczulszego i najpobłażliwszego ojca, kiedy zaś siostra
wyszła za mąż, Emma bardzo wcześnie została panią domu. Matka umarła zbyt dawno, by sierota
zachowała  coś  więcej  niż  mgliste  wspomnienie  jej  pieszczot;  miejsce  nieboszczki  zajęła
guwernantka, niezwykle zacna kobieta, która darzyła ją niemal macierzyńskim uczuciem… „
   Co za stek bzdetów, pomyślał Sinner, po czym niedelikatnie zatrzasnął książkę i odrzucił na róg stołu. Z niewyjaśnioną złością fuknął na nią, po czym znów otworzył swoją encyklopedię wirusów i zamaszystymi ruchami zaczął przewracać jej stronnice, w poszukiwaniu kolejnych nazw organizmów o podwójnej otoczce lipidowej. Kiedy znalazł to, co go interesowało i postawił kropkę za ostatnim zdaniem w kolejnym rozdziale, zaczął pakować wszystkie swoje papiery z powrotem do teczki. Odłożył również na miejsce niezastąpioną encyklopedię, po czym kątem oka zerknął na powieść, którą czytała blondynka. Wyrwał ze swojego notesu kawałek kartki, napisał tam kilka zdań, włożył do wnętrza książki, a ją samą dał do ręki bibliotekarce. Wyszedł z budynku i wsiadł do swojego samochodu, po czym pojechał do rodzinnego domu Richarda, żeby napić się z nim czegoś relaksującego.  

   Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak samotny człowiek może poczuć się w pustym mieszkaniu. Odłożył na bok laptopa, na którym po raz kolejny oglądał „Auta” i podniósł się z łóżka, by po chwili znaleźć się w otwartych, balkonowych drzwiach. Zaciągnął się zimnym powietrzem, po czym odpalił papierosa, uprzednio wyciągając go z paczki. Opierając przedramiona na balustradzie, wychylił się lekko w dół i zaczął obserwować nieliczne samochody, które przejeżdżały po pobliskiej ulicy. Na osiedlu, gdzie wraz z Richie’ m wynajmowali mieszkanie nigdy nie panował specjalny ruch, a szczególnie w czwartkowe popołudnie, kiedy to każdy obywatel był zajęty własnymi sprawami. Mimowolnie jego myśli powędrowały do biblioteki i do kartki, którą pozostawił w cienkiej noweli. Był ciekaw, czy blondynka w ogóle odczyta tę wiadomość i czy przyjdzie na spotkanie. Sam do końca nie wiedział co kierowało nim, żeby liścik napisać. Może wrodzona ciekawość, może chęć zaznania odrobiny rozrywki, której niezmiernie mu brakowało. Od momentu ostatniego porwania tego młodego chłopaka od Greków, nic interesującego w jego życiu się nie stało. Ani Richard ani Nicole cynków o nowych robotach nie dostawali. Najwyraźniej szefostwo pozwala im odpocząć po ostatniej, perfekcyjnie wykonanej akcji.
   Blondyn westchnął z rezygnacją i wyrzucił niedopalonego papierosa, po czym sięgnął do tylnej kieszeni po telefon. Przez chwile przeglądał się wizerunkom, które wyświetlały się na ekranie, nie mogąc zdecydować się do kogo zadzwonić. W ostateczności kliknął na uśmiechniętą, opaloną twarz brunetki.
 - Halo? – odezwała się po dwóch sygnałach.
 - Cześć… Słuchaj masz jakieś plany na wieczór? – zapytał niby od niechcenia, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że dziewczyna bezproblemowo rozgryzie jego intencje. Zaprzeczyła, a on uśmiechnął się lekko pod nosem. – Może byś wpadła?
 - Na seks? – zapytała prostolinijnie
 - Ehkem – odchrząknął i wrócił do swojej sypialni. – Wpadniesz?
 - Okej, będę za pół godziny – rzuciła wesoło.
   Rozłączyła się, wiec Eric położył telefon na blat biurka, po czym krytycznym okiem przyglądnął się swojemu odbiciu w lustrze. Skrzywił się lekko i od razu pomaszerował do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Po wyjściu zerknął na zegarek. Zostało mu kilkanaście minut do jej przyjazdu, a doskonale zdawał sobie sprawy, że Olivia jest nieziemsko punktualna. Szybko więc zebrał porozrzucane wszędzie ubrania i włożył je do szafy, po czym wyniósł naczynia do kuchni. W momencie, kiedy wszystkie kosmetyczne poprawki jego mieszkania zostały przeprowadzone, rozległ się dzwonek do drzwi.
  - Hej – rzucił po otwarciu, a dziewczyna uśmiechnęła się lekko i musnęła wydatnymi ustami jego policzek. – Napijesz się czegoś?
 - Wina – odpowiedziała i usiadła przy blacie a blondyn nalał do dwóch kieliszków półwytrawnego, czerwonego wina, którego mieli z McCurtizem spory zapas. – Co jest, Eric? Dręczy cię samotność, czy po prostu podobało ci się ostatnio?
 - Obydwie opcje są prawdopodobne – zaśmiał się lekko i pociągnął spory łyk. Brunetka również zanurzyła usta w szkarłatnym płynie, po czym ześlizgnęła się z barowego stołka i niosąc kieliszek podeszła do Sinner’ a, po czym pociągnęła go za rękę w kierunku sypialni.
   Kiedy znaleźli się wewnątrz i zamknęli za sobą drzwi, dziewczyna odstawiła wino na stolik, a następnie zrobiła to samo z jego kieliszkiem. Zanim Eric zareagował, przycisnęła go do dębowych drzwi i złączyła ich wargi w pocałunku. Spragniony bliskości blondyn, momentalnie przyciągnął ją jeszcze bliżej, po czym przejechał dłonią od pośladków po kark, wplatając ją ostatecznie w czarne loki. Chwilę później druga powędrowała do najniższego guziczka jej obcisłej, kraciastej koszuli na krótki rękaw i powoli zaczęła ją rozpinać.
   Mężczyzna niemal oszalał, gdy poczuł na swoich wargach język brunetki, a jej ręce powędrowały pod jego podkoszulek i powoli zaczęły głaskać umięśniony brzuch. Uniósł ją więc, a ona otoczyła nogami jego biodra i wciąż złączeni w głębokim pocałunku, przetransportowali się na łóżko. Upadając na miękki materac, pociągnęła go za sobą, a on zszedł wargami niżej, na jej szyję i ramiona. Brunetka syczała z bólu, gdy pozostawiał na jej skórze bolesne ślady i wbiła długie paznokcie w jego kark. Dawka bólu jedynie spotęgowała jego podniecenie, które ogrzewało krew w żyłach i przyśpieszało pracę serca. Zaciskając jedną z dłoni na bujnej piersi, lekko ucałował pępek dziewczyny, lecz zanim zdążył zrobić cokolwiek więcej, podniosła się i uciekła na drugi koniec łóżka, po czym posłała mu prowokujące spojrzenie. Uśmiechnął się lekko. Podobał mu się pomysł na zabawę w kotka i myszkę, lecz postanowił wziąć sprawę w swoje ręce. Położył się więc na skraju łóżka i posłał jej spojrzenie pełnie pożałowania, po czym założył ręce za głowę i całkowicie ignorując Olivię, zaczął wpatrywać się w sufit. Oszołomiona dziewczyna z początku nie rozumiała o co mu chodzi, lecz po chwili dostrzegła lekkie zakrzywienie w kąciku jego ust i załapała aluzję. Przyjmując wyzwanie na erotyczny pojedynek, bez chwili zawahania opuściła łóżko i stanęła naprzeciw niego. Wykonując każdy ruch powoli i przemyślanie, zaczęła kręcić całym ciałem w rytm muzyki, która półszeptem grała tylko dla niej, a rozpięta koszula tańczyła razem z nią, podkreślając każdy ruch wysportowanego ciała.
   Spojrzenie blondyna, po dłuższej chwili zwlekania w końcu na niej spoczęło. Tylko na to czekała. Uruchomiła do pracy swoje małe, zgrabne palce, które prześlizgiwały się po każdym zakamarku seksownego ciała, kreśląc na nim wzory, którymi później podążały niebieskie tęczówki chłopaka. Eric poczuł jak ślina napływa mu do ust, więc przełknął głośno ale mimo to jego spojrzenie wciąż było nieprzeniknione. Nie chciał dać jej tej satysfakcji, lecz kiedy znudzona Olivia zrzuciła z siebie koszulę i zabrała się za rozpinanie spodni, jego szczęki mocniej się zacisnęły. Guzik został odpięty, a zamek powędrował w dół, ukazując niewielki fragment koronkowych majtek, pasujących do stanika. Chwilkę później dziewczyna położyła dłonie na biodrach i leniwie zaczęła zsuwać spodnie, aż opadły do kostek. Uwolniła się z nich, odgarnęła włosy z ramienia i odwróciła tyłem do mężczyzny, kręcąc ponętnie nieosłoniętą niczym pupą, po czym zaczęła iść w kierunku łazienki.
 - Mam zamiar wziąć prysznic –powiedziała, nawet na niego nie patrząc i zniknęła za drzwiami.
   Blondyn przez chwilę kalkulował, uśmiechając się pod nosem, po czym stwierdził, że w tym wypadku bardziej opłaca mu się przegrać. Podniósł się z łóżka i przygwoździł ją do ściany prysznica prędzej, niż zdążyłaby jakkolwiek zareagować. W końcu nie bez powodu nazywają go Rash, prawda?

   Wielkie było zdziwienie Teresy McCurtiz, gdy po otworzeniu drzwi wejściowych do jej wielkiego domu, ujrzała na wycieraczce postać Nicole w czarnym płaszczu, schowaną pod parasolem o tym samym kolorze. Kobieta otuliła się szczelniej swetrem, czując na ramionach zimno deszczowego wiosennego wieczoru i wlepiła spojrzenie w dziewczynę.
 - Dobry wieczór – odezwała się brunetka, poprawiając swoją grzywkę, która pod wpływem wilgoci nieco się poskręcała. – Jest może Richie? Nie mogę się do niego dodzwonić.
 - Richard wyszedł do sklepu, pewnie zostawił telefon – odpowiedziała, mimochodem zerkając na podjazd, na którym brakowało Chevrolet’ a jej syna.  – Zaczekasz na niego?
 - Jeśli to nie stanowi problemu… - powiedziała, a rudowłosa kobieta wpuściła ją do środka, po czym zaprosiła do salonu.
 - Yhm… Nicole, tak? – zapytała niepewnie, a brunetka skinęła głową. – Napijesz się herbaty?
 - Poproszę – odpowiedziała machinalnie, a kiedy matka Richiego zniknęła za drzwiami kuchennymi, zaczęła rozglądać się niepewnie po pomieszczeniu.
   Dom McCurtizów nie był jej dobrze znany, jedynie cztery ściany pokoju przyjaciela. Nigdy nie przesiadywała w salonie czy jadalni, a jego rodzicielkę widywała tylko przechodnie. Nie miała też okazji z nią porozmawiać, dlatego zdziwiła się, że kobieta w ogóle zna jej imię.
   Salon urządzony był z rozmachem – oliwkowe ściany wykończone białym, liściastym ornamentem, duży, pasujący kolorystycznie żyrandol na środku sufitu, rzucający ciepłe światło na całe pomieszczenie oraz kominek z jasnego marmuru. Całości dopełniały drewniane meble z zielonymi obiciami i cała gama wszelakich roślin doniczkowych.
 - Piękne wnętrze – skomentowała szczerze, gdy kobieta postawiła przed nią tacę z dwiema filiżankami i imbryczkiem. – Zapewne pani urządzała?
 - Niestety nie – zaśmiała się i nalała parującej herbaty. – Mój mąż ma do tego rękę, ja się absolutnie na tego typu sprawach nie znam.
   Rozmowa o wnętrzach trwała w najlepsze, gdy nagle w salonie pojawił się Richard z papierową torbą wypchaną zakupami na ręku. Przyglądał się zszokowany całej sytuacji, aż w końcu niepewnie się odezwał:
 - Co tu się dzieje? Człowiek nie może nawet wyjść na kilka minut do sklepu?
 - Oh, synku – zaświergotała jego matka, po czym żwawo podniosła się z fotela i odebrała zakupy. – NIE WOLNO dźwigać ciężkich rzeczy, co powiedział lekarz?
 - Lekarz dużo mówił, wyłączyłem się po pierwszym zdaniu – odpowiedział bez ogródek, wzruszając ramionami. – Shen, co ty tu robisz?
 - Ohm, jakiś ty milutki. Też się cieszę, że cię widzę – rzuciła jadowicie w odpowiedzi znad filiżanki zielonej herbaty. – Musimy porozmawiać.
   Chwilę później znaleźli się w jego pokoju i brunet zamkną szczelnie drzwi. Przyłożył do nich ucho i profilaktycznie przysłuchał się krzątaninie matki na dole, lecz w rzeczywistości zdawał sobie sprawę, że nie obchodzi jej ta rozmowa.
 - Dostałam cynk – powiedziała bez ogródek Howers, siadając na jego łóżku i wyjęła z kieszeni swój telefon, po czym pokazała mu jeden z sms’ów. Dzwoniłam do Setha, są zainteresowani.
 - Kiedy? – zapytał, kładąc się nieopodal niej.
 - Jutro wieczorem – odpowiedziała i opadła na jedną z miękkich poduszek tuż obok niego, a następie zmniejszyła dystans przytulając się do jego boku. Chłopak syknął lekko, bo złamane niedawno żebra dały o sobie znać, więc tylko odsunęła się odrobinkę. Po chwili brunet otoczył ją ramieniem i leżeli w milczeniu kilka chwil, aż dziewczyna uniosła się na łokciu i ucałowała jego wargi, na których wciąż widniał ślad po wydarzeniu sprzed tygodnia. Śledziła wzrokiem każdą jego bliznę, która była czymś nowym na doskonale jej znanej twarzy Richie’ go i musiała przyznać, że nadawały mu nuty drapieżności w połączeniu z rzadko spotykanym błyskiem w oku. Nicole zdawała sobie sprawę, że jego oczy błyszczą w ten sposób tylko w jej obecności i ta świadomość wywołała na jej twarzy zadowolenie. Pogłaskała delikatnie jego policzek, myśląc o tym, jak uwielbia jego chłopięce rysy i wieczny uśmiech, a zaskoczony nagłym atakiem czułości McCurtiz posłał jej spojrzenie pełne niepewności. Wzruszyła jedynie ramionami i jak gdyby nigdy nic dotknęła swoimi wargami jego warg. Opadające na jego twarz czarne kosmyki roztoczyły wokół kojący zapach porzeczek. Chłopak położył dłoń między jej łopatkami i przejechał nią wzdłuż kręgosłupa, zwieńczając ściśnięciem za jeden z pośladów. Shen uśmiechnęła się przy jego ustach i pogłębiła pocałunek, przekładając równocześnie nogę przez jego postać i siadając na nim okrakiem. Odchyliła się, kładąc dłonie na jego brzuchu i podwinęła biały podkoszulek, po czym długimi, pomalowanymi  na czarno paznokciami, zaczęła drażnić jego skórę w okolicach pępka. Chłopak przymknął oczy, rozkoszując się jej dotykiem i delikatnie głaskał uda, które zaciskały się wokół jego bioder. Chwilę później poczuł, jak brunetka zaczyna się lekko poruszać, stymulując jego ciało i nachyla się, by po chwili zatopić usta w jego szyi. Przyssała się do skóry na obojczyku, a potem lekko przygryzła zaczerwienione miejsce, pozostawiając na jego skórze głęboki siniak. Podwinęła jego koszulkę wyżej, a on podniósł się lekko i zrzucił ją z siebie, po czym znów opadł bezwładnie, oddając się w sprawne ręce brunetki. Poczuł jak jej palce ześlizgują się powoli na linię jego bokserek i tańczą w tamtej okolicy powoli, gdy tymczasem jej usta i język zsuwały się coraz niżej, zahaczając o jego sutki. Ciało odprężało się coraz bardziej i uchodził z niego ból, który nieprzerwanie towarzyszył mu przez kilka ostatnich dni. Chwilę później brunetka zrzuciła z siebie ciemnogranatowy sweterek, który ograniczał jej ruchy i pozostając jedynie w czarnej bokserce, rozpięła jego spodnie i zsunęła je z jego nóg, a następnie to samo uczyniła z bielizną. Uśmiechnęła się lekko na widok jego nagości, która zawsze odrobinę ją rozczulała, po czym zabrała się do czynności, która im obydwojgu sprawiała najwięcej przyjemności.